Kiedyś “końskie zaloty” – a dziś molestowanie,,,

Powszechnie używa się terminu „molestowanie seksualne” bez jego zdefiniowania. Intuicyjnie czujemy, że chodzi o nieakceptowane propozycje natury seksualnej. Molestować to inaczej natrętnie prosić, naprzykrzać się, nagabywać.
Czy takie pojedyncze zachowanie może być też nadużyciem?
Oczywiście, tak. Jeśli będzie wykorzystywało stosunek zależności, to można ją uznać za szantaż emocjonalny. Odmowa to możliwe konsekwencje, niekoniecznie „tu i teraz”.

Kara za „odrzucenie” bywa odroczona w czasie.

Otóż podłożem molestowania nie musi być  silna potrzeba seksualna i atrakcyjność osoby molestowanej. Problem należy bardziej rozpatrywać w kontekście władzy i dominacji.

Jest to zmuszenie ofiary do podporządkowania się “zachciankom”.

Uległość jest źródłem satysfakcji dla molestującej osoby. Jest to forma przemocy, nawet jeśli w zamyśle są to przykre, ale „żarty”…
Niekoniecznie ofiary przemocy dostrzegają problem i zdają sobie sprawę, że są ofiarami. Albo odczuwają przykrość, ale tego nie ujawniają, by nie być posądzonym o brak poczucia humoru.

Należy podkreślić, że na niestosowne zaczepki są narażone obie płci.
Dość częsta jest jednak sytuacja, że ofiara molestowania umniejsza krzywdę. Bagatelizowanie molestowania to mechanizm obronny.

Dlatego, jak w środowisku znajdzie się osoba odważna i głośno wyartykułuje swoją krzywdę, to jest w nader trudnej sytuacji.
Dla agresora są gesty poparcia, a krytyka ze strony otoczenia skierowana jest na buntującą się ofiarę. Molestującego popierają przedstawiciele obu płci.
Powtarzany jest prymitywny slogan bardzo upraszczający zagadnienie.

Ten slogan brzmi: „jak samiczka nie da, to samiec nie weźmie”.
A pokrzywdzone (najcześciej jednak sa to panie) nie tyle wybaczyją, ale po prostu uznają, że nic specjalnie złego się nie stało!
I to jest jest duży problem. Problem własnych granic. Granic prywatności, intymności, godności.

Nikt tych granic za nas nie wyznaczy. Oczywiście zawsze będą one różne. Powinny być jednak one wyraźnie widoczne!

Ludzie są różni. Jednych wulgarne „propozycje” nie obrażają, choć mogą im nie odpowiadać, nie być w konretnej sytuacji atrakcyjne.

Innym życzliwy komplement wydaje się być „wulgarną propozycją”.
Jak zawsze istotny jest zdrowy rozsądek i wyczucie, a o to w świecie najtrudniej.

medycyna seksualna – seksuologia.com