(foto tumbir)
CD. KAMIL.
Każdy by chciał, żeby problem, który go dotyczy był powszechny, a przez to uznany za normę. Nie ma tak dobrze… Oczywiście piszę to pół żartem.
Właściwie to znam wypowiedzi specjalistów, bo (chyba) przeczytałem wystarczająco wiele na ten temat.
Niektóre są po prostu bredniami napisanymi tylko po to, żeby zaistnieć i pokazać, że posiadacz specjalizacji i tytułu profesorskiego zna się również na tym (nie mam tu oczywiście na myśli moderatora).
Przepraszam, jeśli kogoś uraziłem, nie chcę generalizować i wsadzać wszystkich do jednego worka, są na pewno specjaliści, którzy traktują problem tak jak na to zasługuje, czyli nie uznają wszystkiego za pewnik i nie forsują swojej jedynie słusznej opinii.
Przypomina mi się taka wypowiedź: „ obnażanie się ma na celu wywołanie u ofiary szoku, przerażenia i strachu”.
Nie jestem alfą i omegą, ale moim zdaniem ta teza ma się nijak do rzeczywistości.
Uważam, że każdy mężczyzna ma w sobie skłonności ekshibicjonistyczne, różnica polega jedynie na stopniu ich nasilenia.
U niektórych będzie to tylko chęć podziwiania swego torsu, a u innych chęć pokazywania całego ciała, aż do skrajnych przypadków np. onanizowania się w miejscach publicznych przed kobietami.
Problemem jest tylko ustalenie granicy miedzy zachowaniem przyjętym za normalne, a uznawanym już jako odchylenie, czy dewiację.
Na plaże dla naturystów chodzę z żoną. A ze spełnianiem się jest różnie. Nigdy nie robię czegoś, co widziałem, ale wydaje mi się nieprzyjemne czy nawet odrażające np. masturbowanie się na skraju plaży, obnażanie się w miejscach publicznych, windach itp.
Od początku daję się, np. „zaskakiwać” koleżankom czy sąsiadkom na przebieraniu w domu, wychodzeniu nago po kąpieli.
Od niedawna chodzę z żoną i jej koleżankami do sauny. Mieszkam w domu z ogrodem na uboczu i w zeszłym roku chodziłem nago po ogrodzie i opalałem się, ale do czasu, gdy sąsiadka powiedziała, że jej to nie przeszkadza, ale ktoś obcy może zobaczyć!
Odtego momentu opalam się nago, ale chodzę w skąpych stringach. Zawsze jestem “na golasa w domu”, gdy jestem sam.
Kiedyś będąc u starszej sąsiadki na herbacie zapytałem ją, czy mógłbym pochodzić sobie przy niej nago. Zdziwiła się, ale odpowiedziała, że oczywiście, nie ma problemu.
Przez pół godziny byłem w siódmym niebie, a zauważyłem, że jej to też sprawiało przyjemność. Oczywiście nie ma mowy o seksie, bo nie mam zamiaru zdradzać swojej żony, kocham ją i nigdy jej nie zdradziłem.
Lubię robić sobie zdjęcia, nie jakieś ordynarne, lecz takie pozowane akty, bardziej artystyczne, czasem z jakimiś damskimi elementami.
To wszystko, co wymieniłem powyżej pozwala mi osiągnąć zadowolenie i spełnienie, nie potrzebuję niczego więcej.
Oczywiście mam swoje różne fantazje erotyczne, ale traktuję je na zasadzie chęci lotu na księżyc, tzn. wiem, że nigdy się nie zrealizują i wcale nie dążę do ich realizacji.
Wiem, że ludzie są różni, różnorodni, każdego może podniecać coś innego i dopóki nie wyrządza się krzywdy innym to powinni mieć prawo do realizacji, do swojego szczęścia.
Dokładnie to żyję z tym już 30 lat, a teraz mam 43. Nic się nie nasila ani nie słabnie, zmieniają się jedynie czynniki zewnętrzne, np. powstał w tym czasie internet, łatwiej robić zdjęcia, można je publikować, zwiększa się świadomość społeczeństwa.
Problem nie w tym, że ktoś chce oglądać moje zdjęcia, lecz w tym, że ja chcę je pokazywać.
Gdybym mógł cofnąć się do czasów młodości, pokierowałbym swoim życiem zupełnie inaczej. Wykorzystałbym to, co stanowi moją odmienność do np. zarabiania na życie.
Może zostałbym modelem do aktów malarskich, czy sesji fotograficznych, mógłbym obsługiwać wieczorki panieńskie, itp. Teraz widzę, jak wiele jest możliwości połączenia przyjemnego z pożytecznym.
Niestety mimo swojej szczupłej i chyba niezłej sylwetki z racji swojego wieku już nie widzę się w tych rolach.
Znowu się rozpisałem, wybaczcie. Kamil